Będę tu opisywał moje zmagania z budową domu od podstaw.
Nie jest łatwo, ale niema także tragedii, czasem z górki czasem pod górkę, ale zawsze do przodu. Będę starał się opisywać dokładnie jak co zrobiłem, jak załatwiłem i co uważam za dobre rozwiązanie a co za całkowicie bezsensowne.
Dlaczego blog nazywa się "inżynierski" ? Ponieważ jestem mgr inż. z dziedzin technicznych (mechanika, elektronika, software itd.) i jest to przykład budowy domu z punktu widzenia inżyniera.
Zaczynając od samego początku który warto wspomnieć (gdzieś początek 2016 roku), razem z małżonką doszliśmy do wniosku iż trzeba gdzieś zamieszkać na swoim. Początkowo planowaliśmy zakup mieszkania w nowym budynku (jakieś 60-70m^2) lecz stwierdziliśmy, iż dopłacając nieznaczną sumę można mieć własny dom z działką.
Rozglądając się za gotowymi domami nie było nic ciekawego, za każdym razem były elementy które byśmy zmienili, coś nie pasowało, wymagało zmiany itp. Bardzo często deweloperzy budują domy z garażem o szerokości 3.5m i bramie wjazdowej nieco ponad 2-2.5m. Tam chyba tylko maluchem można zaparkować... w większości przypadków takich domów można zauważyć iż właściciele stają samochodem obok domu z powodu problemów z wjazdem a potem wyjściem z auta.
W między czasie też rozglądaliśmy się za jakąś działką na której można by zbudować dom. Pierwsza była ciekawa, wielkości około 1000m^2, częściowo uzbrojona, ogrodzona i w cichej części ale nie za daleko od miasta. Po kilku tyg. a później miesiącach kontaktów z biurem nieruchomości i właścicielem, gdy już rozmawialiśmy o kwocie, nagle usłyszeliśmy że jednak działka nie będzie na sprzedaż... Obietnice o ponownym kontakcie biura w celu znalezienia innej działki także były pustymi słowami, było trzeba się bez przerwy dodzwaniać i dopytywać jak sytuacja. Początkowo działka była sprzedawana za 160tys, później się okazało że jednak chodzi o sąsiednią a ta kosztuje 180tys. Nie szło się ugadać na szczegóły.
Skoro im nie zależy na kliencie to zacząłem szukać na własną rękę. Tak zaczynając szukanie działki około kwietnia, zostaliśmy z kwitkiem pod koniec czerwca/początek lipca 2016 roku.
Po miesiącu albo dwóch znalazłem inną działkę (1200m^2), co prawda narożna ale jeszcze przez długi czas nie będzie prowadzona druga droga, tak więc będzie to działka ostatnia w pobliżu lasu.
Okolica także okazała się spokojna, oddalona od średnio ruchliwej ulicy ze stacją PKP oddaloną o jakieś 1.5km oraz szkołą, przedszkolem i sklepami w pobliżu. Wadą jest, iż nie jest kompletnie uzbrojona, brak jakichkolwiek mediów, praktycznie goła ziemia.
Po zastanowieniu i przejrzeniu rynku zdecydowaliśmy się na nią. Początkowo wszystko szło dobrze, dogadaliśmy się co do ceny, działka została sprawdzona pod każdym względem (plan zagospodarowania, planowane trasy, księga wieczysta itd.) i wszystko szło ku podpisaniu aktu.
Lecz z 2 tyg. przed faktem otrzymałem telefon iż właścicielka jednak się rozmyśliła... nie zostało nic jak poszukiwania kolejnej działki.
W pobliżu były jeszcze inne, ale jedne były albo w dolinie przez co trzeba by było nawieść ogromne ilości ziemi aby nas nie zalewało, albo zadrzewione i wymagało by to sporo pracy.
Zastanawiając się już ponownie nad kupnem gotowego domu, pod koniec września otrzymałem telefon że jednak właścicielka chce sprzedać działkę i czy nadal jestem zainteresowany :).
Długo się nie zastanawiając umówiłem się na podpisanie wszystkich dokumentów i załatwienie formalności. Umówiłem się z notariuszem który przygotował wszystkie dokumenty.
I tak 22 października 2016 roku staliśmy się właścicielami działki o powierzchni 1200m^2 :)
Działka ma kształt nieco trapezowy, praktycznie całkowicie równa znajdująca się na jednym z wyżej usytuowanych punktów.
Teraz pozostała kwestia projektu domu oraz uzbrojenia działki, ale to w następnym odcinku :)
P.S.
Oczywiście trzeba było otworzyć na niej sezon grilowy :P